poniedziałek, 1 kwietnia 2013

VI


'Przeklęte Vikersund'

-Nie jedź. – mocno chwyta za rękaw mojej niebieskiej koszuli i za nic w świecie nie chce puścić. Czuję na swoim nadgarstku jej spoconą rękę i paznokcie, które lekko wbijają się w moją skórę. Kiedy próbuję wyrwać dłoń z tego niezamierzonego ucisku, trzyma jeszcze mocniej. –Proszę, nie jedź.
-Sophie. –wypowiadam jej imię z dużym poruszeniem.
 Próbuję jakoś załagodzić tą chwilę, więc lekko głaszczę jej jasne włosy. Podnosi wzrok i patrzy na mnie swoimi szmaragdowozielonymi, norweskimi oczami. W jednym z nich dostrzegam łzę, malutką kropelkę przepełnioną uczuciami  goryczy, rozpaczy i strachu, o którym tak często wspominała.
- Już tego nie wytrzymam, Tom. –mówi nie spuszczając wzroku.
-Kochanie…- nie potrafię się wydobyć na nic innego, więc zwracam się do niej właśnie tak, jak uwielbia. –To tylko Vikersund, skakałem już tam naprawdę dużo razy i nadal trzymam się w całości. – nie kryję lekkiego rozbawienia.
-Boję się. –nadal patrzy mi w oczy. –Nie ufam tej skoczni.
Zaczynam lekko chichotać, ale mój wyraz twarzy momentalnie się zmienia, kiedy na jej policzkach pojawia się coraz więcej spływających łez.
-Przecież wiesz, że muszę jechać, to moja praca. A Vikersundbakken to tylko najzwyklejszy w świecie mamut, na którym muszę oddać jak najlepsze skoki. Standard. –uspokajam ją.
-I co? – pyta. -Nadal mam martwić się całymi dniami, umierać ze strachu?  A w chwilach, kiedy skaczesz leżeć przykryta kołdrą, zaciskać pięści i po cichu modlić się, żeby wszystko było w porządku ? Ja tak nie potrafię, Tom.
-Jesteś przewrażliwiona. –wypowiadam te słowa bez zastanowienia, i nawet nie zdaję sobie sprawy, jak mocno ją tym ranię.
Odchodzi ode mnie i siada na łóżku. Kryje twarz w dłoniach, znowu płacze. Zastanawiam się, co takiego dzieje się w jej głowie, że tak bardzo nienawidzi Vikersund.  Jakie ogarniają ją myśli, co czuje, dlaczego się boi. Mam dylemat czy podejść  i ją przytulić, czy po prostu pożegnać się i wyjść. Wybieram to drugie.
-Muszę już iść. –mówię i zarzucam torbę na lewe ramię.
-Tom…- znowu na mnie patrzy. –Proszę, obiecaj mi, że wszystko będzie w porządku.
-Zawsze jest. –odgarniam włosy i posyłam jej oczko.
-Tom?
-Obiecuję.
-Wiesz...- zaczyna coś mówić, ale mój dzwoniący telefon nie pozwala jej dokończyć zdania.
- Czekacie ? Dobra już idę. – mówię i natychmiast kończę tę krótką konwersacje. –Vilberg dzwonił, czekają na mnie. –z powrotem zwracam się do Sophie. –Nie bój się.
Znowu spoglądamy na siebie. Patrzę i widzę ogarniające ją przerażenie, ale to sprawia, że niewyobrażalnie się cieszę. Tak, jej strach powoduje u mnie radość. Zabawne, ale prawdziwe.
Zdaję sobie sprawę, jak mocno mnie kocha i jak bardzo zależy jej na moim szczęściu. Wiem, że się martwi,  czeka z utęsknieniem, co jeszcze bardziej motywuje mnie do lepszego skakania. Robię to wszystko dla niej, żeby udowodnić , że skoki to nie tylko niebezpieczny sport, ale także moja praca i pasja, której nikt nie jest w stanie mi odebrać. Zawsze byłem lekkoduchem, człowiekiem nie lękającym się niczego. Kochałem adrenalinę i dreszczyk emocji, bo myślałem że nie ma w życiu nic cudowniejszego. Myliłem się.  Sophie nauczyła mnie pokory i patrzenia na świat z trochę innej perspektywy. Dzięki niej wiem, że nie skaczę już tylko dla siebie, ale jest osoba, której cholernie na mnie zależy. Dla której spełniam swoje marzenia. Bo dzięki niej jestem szczęśliwym Tomem Hilde.
-Tylko pamiętaj, żeby przywieść złoty medal –ociera łzy i lekko się uśmiecha. W jej oczach widzę ulgę, która ogromnie mnie cieszy.
-Dla ciebie wszystko, kochanie. –przytulam ją na pożegnanie i odchodzę.

**

Ten dzień. Boję się. Boję się za każdym razem, kiedy Tom skacze w Vikersund. Nie ufam jej, bo wiem, że to zdradliwa skocznia. 
Dawno temu mój kuzyn stracił tam życie... Kiedyś postanowił sobie, że będzie latać jak ptak i za wszelką cenę chciał to zrealizować.  Zginął.  Umarł spełniając marzenia. Nie lubię o tym mówić, to drażliwy temat. Nie lubię też patrzeć na szybującego Toma, mimo że jest zawodowcem. Za każdym razem ogarnia mnie strach,  cała się trzęsę i boję się, że stanie się coś złego.
Już 14.00, za chwilę trening. Myślami jestem z nim, chociaż chcę stamtąd uciec jak najszybciej. Ale jestem z tobą, Tom. Pomogę ci poszybować jak najdalej, bo wiem jak bardzo ci zależy. Nie będę się bać, przecież obiecałeś, że będzie dobrze. Ufam ci. Trzymam kciuki.  Pokaż wszystkim, jaki jesteś wspaniały !

**

 „Wypadek na Vikersundbakken.  Poważny stan Toma Hilde”

Co to do diabła?
Nagle.
Artykuł.
Jaki wypadek do cholery?
Twój.
Płaczę.
Krzyczę.
Wrzeszczę.
Nie wierzę.
Gdzie jestem?
Powiedzcie, że to zły sen.
Nie, to rzeczywistość.
Wiedziałam.
Przeczuwałam.
Czemu nie posłuchałeś?
Przeklęta Vikersund.
Żyjesz?
Musisz żyć!
Dla mnie.
Dla siebie.
Dla nas.

Kocham cię. 
Cholera, obiecałeś ! 

______________________________________________________________
Za oknem ponuro, to tu też ponuro.
Buuuuuu, chcę wiosnę.

I chyba wpadłam w posezonową depresję.